11/22/2016

11/22/2016

Tove Jansson "Dolina Muminków w listopadzie"

Każdy może sam wybrać, ale musi to zrobić, póki jeszcze czas, i w żadnym razie nie rozmyślać się.

Jaka jest najlepsza książka na jesień? Oczywiście taka, która w swoim tytule ma nazwę najmroczniejszego miesiąca w roku, jednocześnie będącego kwintesencją jesieni, a przy tym posiada także element słodyczy i uroku. Nie ma więc lepszej na ten czas pozycji od "Doliny Muminków w listopadzie".

Mimbli nigdy nic się nie śniło, spała wtedy, kiedy miała na to ochotę, i budziła się wtedy, kiedy było warto.

Czy wyobrażacie sobie Dolinę Muminków bez Muminków? Właśnie z taką sytuacją spotykamy się w dziewiątym tomie serii o tych uroczych trollach. Zarazem jest to piąta lub szósta przeczytana przeze mnie część, gdyż wyjątkowo w tym przypadku kolejność mam akurat w nosie. Recenzja uprzednio przeczytanych tomów na blogu już niebawem. Póki co chciałam się pospieszyć z tą częścią. Dlaczego?

Lecz co go obchodził deszcz, skoro nie mógł ułożyć o nim piosenki?

Otóż dlatego, że nie ma lepszej pozycji na ten czas. Choć z początku miałam wrażenie, że środek listopada to jednak za późno na tę lekturę, to szybko się przekonałam o mylności takiego sformułowania. Akcja książki rozpoczyna się wraz z nadejściem jesieni i zakrawa o grudzień. Więc jeśli ktoś martwi się, czy zdąży przeczytać do końca listopada, może ze spokojem zabrać się za tę pozycję nawet w kolejnym miesiącu.

Paszczak obudził się powoli i gdy tylko stwierdził, że jest sobą, zapragnął być kimś innym, kimś, kogo nie znał.

Tym razem, jak już wspomniałam, nie spotykamy się z Muminkami, choć rzecz się dzieje w ich Dolinie. Odwiedzają ją wszyscy - Homek Toft, Filifionka, Mimbla, Paszczak, Wuj Truj i ukochany przeze mnie Włóczykij. To właśnie on wprowadza nas w jesienną aurę. Bohaterowie pomieszkują w domku Muminków, jednocześnie starając się przypomnieć sobie jego mieszkańców. Chociaż każdy z nich przybył tu z innego powodu, to wspólnie wspominają wszystkich członków rodziny.

Nagle przyszło mu na myśl, że wszystko, co robi, nie jest niczym innym, jak tylko przenoszeniem rzeczy z jednego miejsca na drugie albo mówieniem, gdzie one powinny stać, i przez krótką chwilę olśnienia zastanawiał się, co by się stało, gdyby dał temu spokój.

Melancholijny temat i z pozoru błahe rozmyślania sprawiają, że książkę polecam przede wszystkim dorosłym. O ile Muminki z perspektywy dorosłego mają zupełnie inny wydźwięk, to tej części w ogóle nie rekomenduję dla dzieci. Raczej widzę ją w rękach dorosłego, który za jej sprawą na moment zwalnia i rozgląda się wokół siebie.

Trochę to smutne, kiedy nie pamięta się cudzych imion, ale zapomnieć swoje należy wręcz do przyjemności.

Mnie najbardziej zachwyciły rozważania natury osobowościowej. Chociaż nie przepadam za Homkiem, to jego przemyślenia na temat własnej natury zdumiały mnie jako psychologa. Zachwyciłam się też Włóczykijem jako psychologiem. Powiedział charakterystyczne dla tego fachu słowa - "to zależy". Ponadto dyskusja na temat milczenia i wypowiadania się... Cóż, wszystkie te ich spostrzeżenia znajdują oparcie w wiedzy naukowej, co tym bardziej mnie zachwyciło.

Tyle tego zawsze jest, czego nie warto podnosić, i tyle powodów, żeby nie podnosić.

Byłam pod wrażeniem przemijania i jesieni jako takiej. Motyw przygotowywania się do zimy, podejmowanie decyzji w związku z tym sennym okresem, a także wynajdowanie sobie zajęć w porze jesiennych wieczorów dodatkowo mnie rozczuliło. Chyba żadna książka nie była tak urocza i smutna jednocześnie. Fińska melancholia idealnie oddaje uczucia, jakie towarzyszą mi jesienią.

Jeśli w to wierzysz, to uwierzyłbyś we wszystko.

Polecam gorąco. Warto sięgnąć po tę pozycję właśnie w tym czasie, kiedy za oknem raz jest piękna złota jesień, raz szaruga, a raz początki zimy. Sama mam ochotę jeszcze raz zatracić się w tej historii na początku grudnia, aby zwolnić i nie dać się zmącić świątecznej aurze. Ta książka jest idealna do tego, aby docenić piękno tego przejściowego okresu, którego nie trzeba urozmaicać przygotowaniami do świąt. Nie przyśpieszajmy czasu na siłę.

Nie przejmuj się, nie ma tu nic gorszego niż my sami.


Przeczytane: 20.11.2016
Ocena: 10/10






2 komentarze:

  1. Ja bałam się Buki i z tej racji nie przepadałam w dzieciństwie za Muminkami. Ale moim dzieciom zamierzam czytać te książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buka nie jest straszna, a tylko smutna. Świetnie było to pokazane w innej części, chyba "Tatuś Muminka i morze".

      Usuń

Copyright © Satukirja , Blogger