10/16/2020

10/16/2020

Bianca Okońska "Poza mną"


Nie da się kochać żywego człowieka tak samo, jak kocha się kogoś, kto nie żyje. Martwy człowiek nie ma wad. Nie zostawia otwartego mleka na blacie w kuchni, nie kruszy w łóżku, nie przelewa wody w wannie, nie ma zmarszczek, nie wypadają mu włosy, nie jest zazdrosny. 

Są takie książki, po których wiele się spodziewamy, głównie przez rozdmuchanie medialne. Często wystarczy przeczytać kilka pierwszych zdań, aby zweryfikować prawdę. W przypadku "Poza mną" weryfikacja nastąpiła po kilku stronach, a dopiero pod koniec książki zdałam sobie sprawę, dlaczego mam wobec niej mieszane uczucia. 

Główna bohaterka stoi w rozkroku między przeszłością a teraźniejszością, pochylając się nad dwoma zakończonymi związkami - namiętną miłością z czasów nastoletnich i rozsądnym, bezpiecznym małżeństwem. Chociaż względnie uporała się z tymi relacjami, wciąż są jej codziennością. Obok mniej lub bardziej bolesnych wspomnień pojawiają się momenty z jej pozornie uporządkowanego życia psychoterapeutki, które ponownie wywraca się do góry nogami, kiedy do jej drzwi puka On, a w gabinecie pojawia się nastolatek podobny do Niego. 

Książkę mogę podsumować jednym słowem. Zbyt. Zbyt mało sensu w zbyt wielu słowach. Zbyt wiele stron jest zbyt mocno zapełnionych zbyt dużą liczną zbyt zbędnych znaków. Książkę czyta się ciężko, a emocje bohaterki osiadają na czytelniku jak po trudnej i wyczerpującej sesji terapeutycznej, podczas której nie zbliża się nawet do konsensusu. Niestety, ale "Poza mną" odłożyłam na półkę z poczuciem bezsensownego brodzenia w słowach. 

Byłabym jednak zbyt surowa, gdybym nie dostrzegła kilku mocnych stron powieści. Bardzo odpowiadała mi konstrukcja, która podczas czytania była wybawiającym urozmaiceniem. Przede wszystkim jednak Bianca Okońska zachwyciła mnie gorzkim, niezwykle smutnym żartem - i to niejednokrotnie! Cudownie uchwyciła ponury uśmiech człowieka, który zwiesza głowę i godzi się ze swoim życiem, siląc się na resztkę dystansu i ikry. 

Właśnie dlatego nie mogłam zrozumieć, dlaczego "Poza mną" ogólnie nie przypadło mi do gustu, chociaż niezamierzony humor skradł moje serce. Kiedy pomyślałam o procesie czytania, zdałam sobie sprawę z tego, że książka jest nierównomierna. Najpierw wysoko, później drastyczny spadek, ciągnący się przez połowę powieści. Mniej więcej w połowie bardzo się wciągnęłam i pomyślałam, że teraz już będę tylko i wyłącznie zachwycona... Po czym znów zleciałam z dobrej górki literackiej i spadłam z poczuciem rozczarowania. Kiedy pełna napięcia oczekiwałam końca, otrzymałam neutralność w ostatnich zdaniach, nie znajdując zakończenia. 

Trudno jednak zakończyć książkę, która jako tako nie ma rozbudowanej fabuły. Rozumiem zabieg zrezygnowania z akcji na poczet opisywanych emocji, ale nie doszukałam się żadnych uczuciowych konkluzji na sam koniec. Mam wrażenie, że gdyby poszatkować "Poza mną", to zamiast nudnej powieści otrzymalibyśmy wciągające opowiadania. Tak też jawi mi się ta książka - jako nierównomiernej jakości fragmenty. 

Chciałabym zaznaczyć, że w "Poza mną" spotkałam najlepszą w mojej czytelniczej karierze postać psychologa lub/i terapeuty. Zazwyczaj autorzy nie mają pojęcia o pracy tych osób, więc nierealistycznie przedstawiają terapeutyczny świat. Tutaj spotkałam się z rzadziej spotykaną kreacją, czyli dobrym psychologiem - na wymiarze dobra i zła, nie na wymiarze kompetencji. Niestety, autorzy lubią przedstawiać psychologa na jako czarny charakter. W tej książce spotkamy terapeutę dobrego na pewno pod kątem charakteru, ale niekoniecznie kompetencji. 

Chociaż z początku sądziłam, że może powieść "Poza mną" jest dla mnie męczące, bo sięgnęłam po nią nie w tym momencie swojego życia. Doszłam jednak do wniosku, że niezależnie od sytuacji, książka wyssałaby ze mnie tyle samo energii, nie dając nic w zamian. Nie wyobrażam sobie czytania jej po zakończeniu związku, a tym bardziej w trakcie zamykania toksycznej relacji - nawet biorąc pod uwagę mój masochizm w takich chwilach. 

Nie wiem, komu mogłabym polecić lekturę. Sądziłam, że będzie dobra dla osób zmagających się z trudnymi relacjami, ale moja konkluzja jest zupełnie inna. 

Wydawnictwo: Mova
Data wydania: 30.09.2020
Liczba stron: 360
Przeczytane: 11.10.2020
Ocena: 3/10

10 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa jak ja ją ocenię, kiedy już po nią sięgnę. Fajnie, że tak przedstawiono psychologa.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie obraz psychologa był w tej książce bardzo ważny <3

      Usuń
  2. Wychodzi na to, że ta książka to taki wampir energetyczny. Nieładnie ze strony autorki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już nie mnie oceniać, czy ładnie, czy też nie. Różni ludzie, różne oczekiwania. ;)

      Usuń
  3. W takim razie jednak nie skuszę się na ten tytuł :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że książka wypadła tak bardzo kiepsko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że ta książka tak Cię rozczarowała. Będę musiała raz jeszcze zastanowić się nad lekturą. Czytałam dotąd jedną jej recenzję, bardzo pochlebną. Wygląda na to, że tutaj jednak jest przerost formy nad treścią, a może treści na formą, a tego zdecydowanie nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ja zetknęłam się dotychczas tylko z jedną negatywną opinią o tej książce. Widać większości się podoba. Warto więc samemu się przekonać, czy to pozycja dla Ciebie. ;)

      Usuń

Copyright © Satukirja , Blogger