6/19/2019

6/19/2019

Ja służę książkom czy książki służą mi?

Ja służę książkom czy książki służą mi?
Jeszcze kilka lat temu sądziłam, że zagięcie narożnika książki nie jest grzechem śmiertelnym. Ba, nie używałam zakładek - zapamiętywałam numer ostatnio przeczytanej strony lub też delikatnie zaginałam jej narożnik. To nic, że w tym samym czasie płakałam, kiedy na nowiusieńską książkę wylała mi się zupa... Nie będę ukrywać - książka okazała się okropna, a na dodatek wciąż cuchnie serem.

Moje nastawienie było proste - szanowałam książki, ale w granicach rozsądku. Książki miały mi służyć do zrelaksowania się lub miały być przydane w nauce. Nie wyobrażałam sobie, że mam na nie chuchać i dmuchać. Niemniej, po jakiś czasie obracania się w książkowym środowisku coś się we mnie zmieniło. Poczucie winy po książkowym wypadku stawało się coraz większe. Czułam się naprawdę okropnie, kiedy narożnik okładki zadarł mi się w torebce. Drżałam na samą myśl, że mogłabym wygiąć grzbiet książki... No, może aż tak mi nie odbiło, niemniej sami rozumiecie. 

Szybko się z tego wyleczyłam - w końcu książki mają służyć mi, a nie ja książkom. Niektórzy popadną w taką skrajność, że książek nie będą czytać w ogóle, aby przypadkiem nawet delikatnie ich nie uszkodzić. Kto wie, może niektórzy będą czytać tylko ebooki, a książki papierowe będą kolekcjonować na półce, bez czytania danych egzemplarzy. Jak dla mnie - przesada, Z książką w ręku mamy czuć się pewnie i komfortowo, a nie drżeć z obawy przed ewentualnym zniszczeniem.

Nie mówię, że nie powinniśmy książek szanować. Owszem, powinniśmy - jak każdą rzecz materialną i niematerialną. Wszystko jednak w granicach rozsądku. Wciąż jest mi przykro, kiedy wyleję na książkę herbatę, jednak wiem także, że to drobnostka, a książka oprócz powłoki materialnej ma także wymiar duchowy, mentalny, niematerialny... W każdym razie, jak zwał, tak zwał. Nie trzęsę majtami, kiedy wkładam książkę do torebki, ale odsuwam ją od brudnych rąk dzieciaków wokół mnie. W podręcznikach akademickich zaznaczam ważne fragmenty markerem, ale nie bazgrolę długopisem po okładkach powieści.

Książki mają swoją funkcje - służą ludziom. Do czego? Do poznawania innych kultur, do zdobywania wiedzy, do wciągania się w interesujące historie. Innymi słowy, książka powinna być funkcjonalna i dzięki niej powinniśmy osiągać pewne cele, ale rzeczy materialne także powinniśmy szanować - to na nie wydajemy swoje ciężko zarobione pieniądze i ktoś stworzył je swoją ciężką pracą.

Owszem, książki nie są aż tak bardzo drogim produktem, ale należy szanować każdą złotówkę. Nawiasem mówiąc, książki w Polsce jednak są drogie, jeśli spojrzymy na inne kraje i ich średnie zarobki. Mój stosunek do książek jest porównywalny do mojego stosunku do aparatów i sprzętów elektronicznych. Z aparatem w ręce muszę czuć się pewnie, bez obawy, że go upuszczę. Najlepsze zdjęcia powstają w trudnych warunkach. ale uszkodzenie jest możliwe nawet w specjalnej torbie podróżnej. Trzymanie sprzętu w ukryciu, żeby przypadkiem się nie popsuł, nie ma zupełnie sensu - wówczas nie robimy żadnych zdjęć.

Podobnie jest z książkami. Owszem,. nie powinniśmy ich niszczyć, ale bez obaw powinniśmy z nich korzystać. W końcu to normalne, że używane produkty mogą być odrobinę zniszczone.

Jaki jest Wasz stosunek do tego tematu? Nie da się ukryć, że w czytelniczym kręgu sprawa jest nieco (czyt. bardzo) kontrowersyjna. Ale moje zdanie jest proste - książki mają nam służyć, a nie my książkom.


6/10/2019

6/10/2019

Podsumowanie maja + zdjęcia z Tunezji

Podsumowanie maja + zdjęcia z Tunezji
Zawsze wiedziałam, że bicie rekordów jest w życiu bardzo ważne. Zazwyczaj bijemy imponujące rekordy, jednak tym razem podbiłam rekord na najmniejszą liczbę przeczytanych książek. Oczywiście, przesadzam, bo zdarzyło mi się przeczytać jeszcze mniej, jednakże udostępnianie tak marnego wyniku jest co najmniej śmieszne. 

W maju przeczytałam aż 3 książki. To niewielkie słowo "aż" jest ironią. Jeszcze bardziej zabawna jest liczba stron, jaką przeczytałam - ponownie "aż" 760 stron. Grunt to dystans, nieprzejmowanie się takimi głupotami oraz dobre nastawienie na kolejny miesiąc. Chociaż muszę przyznać, że w najbliższym czasie czasu na czytanie nie będę miała zbyt wiele.

Miesiąc rozpoczęłam bardzo pozytywnym zaskoczeniem - skończyłam książkę "Tak cię straciłam", po której nie spodziewałam się zbyt wiele, a wciągnęła mnie tak, że musiałam siedzieć do rana, żeby ją skończyć. W połowie maja pojawił się Malcolm XD i jego "Emigracja" i dostałam to, czego się spodziewałam - też bardzo pozytywnie, choć z mniejszym efektem wow. Na koniec miesiąca przeczytałam "Pięć razy rak, czyli kolekcjoner mimo woli". Po tej lekturze wciąż rozbrzmiewa mi w głowie pytanie, czy to na pewno była książka... 

Co rozproszyło mnie w maju? Zdecydowanie wyjazd szkoleniowy do Tunezji. Natłok obowiązków to jedno, ale wyjazd robi swoje. Przygotowania, odpoczynek po, a przede wszystkim tydzień z dala od domu... Czujecie to, prawda? Być może na prywatnych wyjazdach czytam więcej, bo podróże (w szczególności przejazdy i przeloty) dają sporo możliwości do czytania, jednak podczas wyjazdu szkoleniowego w wolnej chwili... spałam. Tak możemy streścić ten tydzień - praca i spanie. Ah, no i sporo zwiedzania. 

Jak wypadł Wasz maj? Zapewne sto razy od mojego. Podzielcie się swoimi wynikami, żeby zmobilizować mnie w tym miesiącu. Tymczasem ja zostawiam Was z garścią zdjęć z Tunezji.




















































































































Copyright © Satukirja , Blogger