9/12/2018

9/12/2018

Matthew Quick "Wybacz mi, Leonardzie"

- A skąd pan wie, że wygrywa?
- Ponieważ wciąż walczę. 

Doskonale pamiętam swój czas powolnego wkraczania w dorosłość, który u mnie przebiegał spokojnie... z pozoru. To, co działo się w mojej głowie, ciężko nazwać spokojem. Była to gonitwa myśli, a mną targały różne, często sprzeczne ze sobą emocje. Jednocześnie wiedziałam, czego chcę, ale obawiałam się, że nigdy nie uda mi się tego dostać lub osiągnąć - dlatego też na przyszłość patrzyłam pod kątem porażki. To nie było ani trochę złe, ponieważ zmusiło mnie do długich rozmyślań i doszłam do przydatnych refleksji. Nie sądziłam, że po latach uda mi się wrócić do tego stanu poprzez książę, ale "Wybacz mi, Leonardzie" idealnie przeniosło mnie w czasie.

Dlaczego ludzie lubią słyszeć tylko takie pytania, na które odpowiedzieli wcześniej milion razy a nie cierpią, kiedy zbija się ich z tropu?

Leonard Peacock właśnie obchodzi swoje osiemnaste urodziny, choć nikt o nich nie pamięta. Urodziny oznaczają prezenty, a skoro tego dnia on ich nie dostaje - dostają je inny, właśnie od niego. Jeden z prezentów jest od niego dla niego - to nazistowski pistolet jego dziadka. Przejście z dzieciństwa w dorosłość to perfekcyjny moment na rozprawienie się z ludźmi, którzy go nie rozumieją lub nie rozumieją reguł świata w ogóle. A jak lepiej rozwiązać ten problem, jak nie przy użyciu symbolicznej broni?

Obecność pięknej kobiety czyni każdą sytuację znośniejszą. 

Do książki podchodziłam odrobinę jak pies do jeża, bojąc się pozycji, o której słyszałam tyle dobrego. Zawsze boję się, że opinie te mogą być nieszczere, a tytuł po prostu przereklamowany. Najbardziej obawiałam się autora, ale do odważnych świat należy i proszę bardzo - to jedna z moich najlepszych lektur w tym roku. A to dlaczego?

Inność to cecha pozytywna. Ale inność jest również trudna. 

Przede wszystkim Leonard. Dawno nie spotkałam się z bohaterem, który odzwierciedlałby tak bardzo mój sposób myślenia i podobne mi stany emocjonalne, szczególnie te z przeszłości. Główny bohater ma w sobie oprócz melancholii, szczyptę zadziorności, co nie pozwala sklasyfikować go jako zwyczajnego bohatera (czytaj: mięczaka) romantycznego. Jednocześnie nie określiłabym go mianem zbuntowanego, choć takie określenia słyszałam już pod jego kątem - ale co to, to nie. Jest po prostu zadziorny, pewny siebie, wie czego chce i jest świadomy swoich uczuć. Ot, dojrzałość emocjonalna nastolatka.

Mam taką teorię, że z wiekiem tracimy zdolność do bycia szczęśliwym. 

Moją sympatię zyskał poprzez szczerość i transparentność oraz wynikający z tego sposób wypowiedzi, co rzutowało na ogólny ton książki. Styl autora jest lekki, a książka choć skierowana jest głównie dla młodszej publiki, nie porusza błahych tematów. Być może nawet dotyka tematyki poważniejszej niż zwyczajowo zabierają się za takową dorośli - a myślicie, że dlaczego tak wielu nastolatków jest nierozumianych? W ich głowach nie kłębią się głupoty, ale ważne myśli, których zabierani dorośli nie mają czasu zrozumieć. Autor nie poświęca wszystkich stron nastolatkom, bowiem ich problemy często wynikają przez dorosłych oraz z obawy przed dorosłością.

Dlaczego miałbyś być do mnie podobny? Powinieneś być podobny do siebie. 

Ogromnym plusem jest dla mnie sama struktura książki. Uwielbiam liczne przypisy - często zabawne, ironiczne i bardzo obszerne. Oprócz tekstu przewijają się także listy z przyszłości - dzięki temu możemy przypuszczać, jak zakończy się powieść i czytelnik maksymalnie koncentruje się na myśleniu o tym, co aktualnie dzieje się w książce. Kompozycja świetnie bazuje na motywie pistoletu, a liczne nawiązania do filmów mogą wywołać szeroki uśmiech na twarzach koneserów kinematografii.

Miej ufność w przyszłość. 

Książkę o przepięknej okładce oraz intrygującym tytule mogę polecić wszystkim. "Wybacz mi, Leonardzie" to pozycja przede wszystkim dla starszej młodzieży, ale zabieganym dorosłym przydałaby się ta lektura na przypomnienie, kim byli, a kim obecnie się stali.

Włącz wielki snop światła. 
Nawet jeśli nikt nie patrzy. 

Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 08.10.2014
Liczba stron: 408
Przeczytane: 06.09.2018
Ocena: 9/10


6 komentarzy:

  1. Śliczna okładka! Będzie się ładnie prezentować na półce. Nie słyszałam jeszcze o tej książce, ale Twoja recenzja mnie bardzo zachęciła! :) Pozdrawiam i obserwuję, bo fajnie tu u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba u mnie :) Mam nadzieję, że książka również przypadnie Ci do gustu i będzie nie tylko ładną ozdobą półki :)

      Usuń
  2. Czytałam opinie o niej już wiele razy i myślę, że kiedyś się skuszę. Obecnie czytam już mało młodzieżówek, ale dla relaksu i rozluźnienia czemu nie? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super książka :D bardzo mi się spodobała

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Satukirja , Blogger