7/30/2018

7/30/2018

Walter Lord "Titanic. Pamiętna noc"

Walter Lord "Titanic. Pamiętna noc"
Jeśli rzeczywiście katastrofa stanowiła lekcję, to ta lekcja okazała się skuteczna - ludzie przestali być czegokolwiek pewni. 

Wiecie, że przed słynnym oscarowym filmem o Titanicu powstał inny, także bardzo doceniany? „SOS Titanic” otrzymał Złotego Globa i przez długi czas uważany był za najlepszy film, aż do czasu, gdy tego miejsca zdeklasyfikował go wspomniany już film z Kate Winslet i Leonardo DiCaprio w rolach głównych. Owe dzieło to ekranizacja książki Waltera Lorda „Titanic. Pamiętna noc”. 

Od dziecka uwielbiałam tematykę Titanica, o którym dowiedziałam się poprzez swoje zainteresowania katastrofami (kto siedzi w głowie dziecka…), a nie, jak większość moich rówieśników, ze względu na słynny film. Kiedy dowiedziałam się, że „Titanic. The Exhibition” odwiedzi Polskę, wiedziałam, że w końcu muszę zabrać się za książkę, która wyszła już ponad dwa lata temu. Trochę zwlekałam z jej przeczytaniem z obawy przed rozczarowaniem, ale… 

Walter Lord przenosi nas na pokład statku w momencie jego zderzenia z górą lodową, żeby później przedstawić nam minuta po minucie wydarzenia tamtej nocy. Sam autor nie jest ocalałym z katastrofy, ale wszystkie swoje słowa opiera na relacji osób, które były wówczas na pokładzie. Włożył mnóstwo pracy w sam proces zbierania informacji – opierał się na zeznaniach, artykułach, wywiadach, spotkaniach. Dlatego właśnie książka ta jest tak ważna. To nie tylko opis katastrofy, to też świetne dzieło literackie, bazujące na autentycznych i potwierdzonych wydarzeniach. Dla mnie, jako dla psychologa, istotne było też zwrócenie uwagi na kondycję psychiczną i zachowania społeczne - nawet takie rzeczy są wybornie przedstawione. 

Książka jest bardzo obrazowa i rzeczowa. Czytając ją, miałam wrażenie, jakbym znalazła się na pokładzie tonącego Titanica. Za sprawą autora poznałam szczegóły wybranych miejsc, a zarazem miałam okazję na kartach powieści zobaczyć katastrofę w sposób kompletny, ogólny. Autor prowadzi czytelnika wszędzie – przez kabiny trzeciej klasy, restaurację pierwszej klasy, torty tenisowe, kuchnię, palarnię, kotłownie, bocianie gniazdo, mostek kapitański. Nie ukrywa przed nikim żadnego miejsca, starając się odsłonić wszystkie tajemnice. 

Styl zdecydowanie pomaga w odbiorze wydarzeń – jest prosty, nieskomplikowany, przez co można skupić się na akcji, a nie na ozdobnikach języka. Sytuacja jest na tyle barwna sama w sobie, że wybitnym i wyszukanym językiem książka byłaby przekoloryzowana. Autor pisze rzeczowo i to wystarcza, aby w wyobraźni czytelnika rozgrywało się to, co opisane. 

Jestem zaskoczona momentem, do którego sięga akcja, bowiem ta nie urywa się w momencie zatonięcia statku – z ocalałymi zostajemy jeszcze na chwilę, aby poczuć ich emocje. Dzięki temu książka stała się czymś więcej niż idealną relacją katastrofy, ale niesie też pewien przekaz. Można powiedzieć, że Walter Lord nie zostawił bohaterów samych sobie w tych rozpaczliwych chwilach. Z mojego punktu widzenia to właśnie ten fragment był najciekawszy, bo dość rzadko zwraca się uwagę na to, co działo się z ocalałymi tuż po zatonięciu Titanica. 

Trudno również nie wspomnieć o fantastycznym wydaniu. Oprócz samego tekstu mamy też podziękowania, podstawowe fakty o Titanicu, skrót wydarzeń, przedmowę oraz listę pasażerów z podziałem na klasy oraz wykonywane funkcje. Zaskoczona jestem także oprawą graficzną – szczególnie zamieszczonymi kolorowymi planami oraz przekrojami statku. To bardzo pomogło w zrozumieniu wydarzeń oraz śledzeniu ich minutę po minucie. 

Lekturę polecam wszystkim, nie tylko zainteresowanym katastrofą Titanica. Książka to nie wyłącznie sucha relacja pamiętnej nocy, ale też kawał dobrej literatury, będącej ciekawym przykładem na to, jak rewelacyjnie można opisać wydarzenia, których nie było się świadkiem. Pozycję uważam za jedną ze swoich ulubionych, a obecnie pozostaje mi ponownie odwiedzić Kraków – tym razem po to, aby odwiedzić wystawę. 

W łodzi nr 4 Jean Gertrude Hippach także przyglądała się spadającym gwiazdom. Nigdy nie widziała ich tak wielu. Przypomniała sobie podania mówiące o tym, że ilekroć na niebie pojawia się spadająca gwiazda, ktoś umiera. 

Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 8.04.2016
Liczba stron: 290
Przeczytane: 8.07.2018
Ocena: 10/10


7/19/2018

7/19/2018

Witold Szabłowski "Merhaba"

Witold Szabłowski "Merhaba"
Podróż z Europy do Azji zajmuje około kwadransa. Biznesmeni płyną razem z żebrakami, kobiety w czadorach z kobietami w mini, niewierzący z imamami, prostytutki z derwiszami, święci z nieświętymi. Cała Turcja na jednym promie. 

Turcja to kraj o wielu twarzach. Większość z nas zna głównie tą złą - stereotypy o Turkach robią w Polsce swoje. Będąc kilka lat temu na szkoleniu z zakresu tolerancji kulturowej, pokazywano mi głównie Turcję w samych superlatywach. O tym kraju słyszałam też kilka słów od taty, który z Turkami pracował. Obejrzałam świetny dokument. Obecnie prawie codziennie rozmawiam o Turcji ze swoimi klientami, którzy zastanawiają się nad miejscem swoich wakacji. Ale to wszystko to za mało, żeby Turcję zrozumieć. 

Witold Szabłowski to polski dziennikarz z mocnym tureckim doświadczeniem - spędził tam sporo czasu, studiując i zbierając materiały do pracy dziennikarskiej. Za pierwszy zbiór reportaży o Turcji - "Zabójca z miasta moreli" otrzymał kilka nagród i wyróżnień - chociażby nagrodę Melchiora 2007 i wyróżnienie Amnesty International. Obecnie ten zbiór narodził się na nowo, wydany pod tytułem "Merhaba", ale z wzbogacony słownikiem turecko-polskim.

Autor porusza niemalże wszelkie zagadnienia związane z Turcją - te zabawne, jak i poważne, te lekkie, jak i te niewygodne. Rozmawiał z Turkami na różne tematy, także na te, o których ciężko się mówi. Książka przeplatana jest tematycznie w taki sposób, że czytelnik się nie nudzi. Kiedy robi się aż zbyt poważnie, powoli pojawia się bardziej rozrywkowy wątek, żeby później znów powrócić do tego trudniejszego. Dlatego też w książce cały czas coś się dzieje, chociaż jest to reportaż. 

Jakich zagadnień dotyczy ta książka? Migracji, prostytucji, religii, życia seksualnego, zabobonów, literatury, kuchni, podróży, biznesu, polityki, kultury, zabytków, historii - być może nie brzmi to zbyt fascynująco, ale autor potrafi Turcję sprzedać. W każdym temacie umiejętnie znajduje jakąś ciekawostkę, zachowując równowagę emocjonalną. Dlatego właśnie ta książka jest tak świetna - przedstawia Turcję na różne sposoby. Pisarz pokazuje nam ten kraj od dobrej i złej strony. Nie wychwala pod niebiosa, ale też nie piętnuje. Miłość do Turcji nie zakłóca mu trzeźwego myślenia, dlatego racjonalnie opisuje sytuacje, które często są bardzo skrajne. 

Jestem też zaskoczona lekkością pióra Witolda Szabłowskiego. Nawet na najtrudniejsze tematy potrafi pisać tak, że strony po prostu same się przewijają, oczy mkną po tekście, a najnudniejsze sprawy przedstawione są, jakby były tymi najciekawszymi. Z każdego słowa tak bardzo czuć pasję autora, że aż ma się ochotę spakować i pojechać do Turcji. 

Nietrudno też wspomnieć o samym wydaniu. W oczy rzuca się przepiękna, kolorowa okładka, w której zakochałam się od pierwszego wrażenia. Czytanie umilają zdjęcia, choć te nie są kolorowe. Wyjątkowo nie przeszkadzało mi to ani trochę - zdjęcia robiły klimat, dodawały sentymentalizmu słowom i wspomnieniom autora. Także przerywniki w formie wspomnianego słownika dodawały ekspresji - w jednym słownikowym fragmencie w kilku zdaniach zostały przedstawione charakterystyczne dla Turcji rzeczy. 

Książkę zdecydowanie polecam. To kawał dobrego reportażu oraz literatury podróżniczej, a przy tym jest rozrywkowa i często bardzo zabawna. Nada się dla każdego, nie tylko dla osób, które Turcję uwielbiają lub chcą odwiedzić ten kraj. Ale jedno jest pewne - po lekturze ma się ogromną chęć doświadczenia Turcji na własnej skórze. 

Dziennik "Hürriyet" opublikował zaś zdjęcia dwóch kobiet, stojących obok siebie po pas w wodzie. Jedna była w muzułmańskim stroju, zakrywającym wszystko oprócz oczu. Druga była topless. "To jest właśnie Turcja" - głosił reakcyjny komentarz. 

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 6.06.2018
Liczba stron: 350
Przeczytane: 24.06.2018
Ocena: 10/10


7/15/2018

7/15/2018

Gabrielle Zevin "Wzloty i upadki młodej Jane Young"

Gabrielle Zevin "Wzloty i upadki młodej Jane Young"
Gdy postanawiasz wystartować w wyborach, jedyną rzeczą, którą wiesz na pewno, jest to, że możesz nie wygrać. 

Każdy z nas popełnia czasami niewłaściwą decyzję - jedną, dwie, trzy, a czasami cały ciąg złych kroków. Najbardziej cieszymy się, kiedy owe błędy możemy zamaskować, aby nikt ich nie widział. Względnie, gdy błędy są nieduże i nieszkodliwe. Ale co w sytuacji, kiedy dwie osoby popełniają błędy, a tylko jedna z nich ponosi za nie odpowiedzialność?

Wydawało się jej, że życie polega na nabywaniu przyzwyczajeń. A umieranie na procesie rezygnowania z nich. Śmierć była krainą bez nawyków. 

Marzeniem Avivy Grossman jest wybitna kariera polityczna, dlatego nawet bezpłatny staż w biurze kongresmena jest łupem szczęścia. Szybko okazuje się, że umiejętnościami wyprzedza pozostałych stażystów, ale jej zdolności stają się niczym, kiedy na jaw wychodzi jej romans ze sporo starszym szefem. Oliwy do ognia dodaje odkrycie przez media bloga dziewczyny, na którym opisywała pikantne szczegóły tego związku. Ilekroć by go nie kasowała i tak pojawia się znów w sieci, aż w końcu Aviva się poddaje. Poddaje się też w kwestii znalezienia pracy – jest spalona. Ludzie setki kilometrów od niej za pomocą dwóch kliknięć dowiadują się, kim jest. Musi zacząć od nowa, w nowym miejscu, jako nowa osoba z nowym nazwiskiem.

Dbając o coś, okazujesz temu miłość. 

Wątek romansu między szefem a przełożoną jest obecny wszędzie i wydaje się bardzo naiwny. Także w tej książce naiwność rzuca się w oczy, ale ów romans nie jest tutaj głównym tematem. Przewija się przez całą książkę jako spoiwo elementów fabuły, jednak bardziej pod postacią konsekwencji seks skandalu. Jeśli ktoś oczekuje gorącego romansu z pikanterią i czułymi wyznaniami miłości, może sobie odpuścić tę książkę – jest ona zdecydowanie czymś więcej.

Może nie chodzi o to, że masz mniejszy wybór. Może odpowiedzi są bardziej oczywiste, dlatego nie zadajesz pytań. 

A więc czym? Dla mnie to przede wszystkim pozycja, która ma nas uświadomić o winie osób w skandalu oraz uwrażliwić przed sądzeniem kogoś na podstawie tego, co podają media. Często widzimy jakąś osobę jako figurę pośmiewiska, a nie widzimy w niej człowieka – koleżanki, matki, córki, sąsiadki. Autorka zwraca uwagę, że zazwyczaj z różnych skandali seksualnych mężczyzna zazwyczaj wychodzi cało, co najwyżej z niewielkim uszczerbkiem na reputacji. Może jednak wciąż figurować w życiu publicznym, a jego kariera – nawet polityczna – może kręcić się dalej. Kariera kobiety, szczególnie na ważnym stanowisku, jest trudniejsza w kontynuacji, a najczęściej po prostu niemożliwa.

Poza tym zawsze znajdzie się ktoś, z kim można się kochać, jeśli obniży się wystarczająco standardy. 

Zrozumieniu sytuacji Avivy pomaga podzielenie książki na różne punkty widzenia: jej matki i córki, żony kongresmena oraz samej zainteresowanej – jako nowej osoby oraz jako stażystki. Wszystkie perspektywy są napisane w narracji pierwszoosobowej, oprócz ostatniej. Strona Avivy przedstawiona jest w drugiej osobie, czyli poprzez bezpośredni zwrot do czytelnika, który siłą rzeczy musi postawić się w jej roli. Część tego punktu widzenia zastała przedstawiona za pomocą artykułu, wpisu na blogu lub stron z autobiografii.

Czy to nie ciekawe, że ludzie mogą być dobrzy w jednych, a źli w innych okolicznościach? 

Jedynym minusem wspomnianych perspektyw jest fragment napisany z punktu widzenia matki – Rachel. Z całą pewnością znacie to uczucie zdezorientowania, kiedy czytacie książkę i nagle nie wiecie o co chodzi, bo pomyliliście wersy, przeskakując o jeden za dużo lub też skleiły się strony i zaczynacie kolejną, która nie jest logiczna do wcześniej przeczytanej. Właśnie w tym fragmencie często spotykałam się z czymś takim – problem w tym, że wcale nie pomyliłam wersów ani stron.

Przeszłość nigdy nie jest przeszłością. 

„Wzloty i upadki Jane Young” nie jest może prozą najwyższych lotów, ale niesie ze sobą ważny przekaz - czasem rzekomy sprawca skandalu jest po prostu ofiarą manipulacji mediów, a prawda jest zdecydowanie głębsza. Lektura też zwraca uwagę na wartość odwagi, bycia sobą, uczciwości oraz prawdomówności.

Bo to, czego nie mamy, zasmuca nas bardziej od tego, co mamy. Bo to, czego nie mamy, istnieje w naszej wyobraźni i jest idealne. 

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 18.07.2018
Liczba stron: 350
Przeczytane: 13.07.2018
Ocena: 8/10

7/09/2018

7/09/2018

Władysław Duczko "Moce wikingów. Światy i zaświaty wczesnośredniowiecznych Skandynawów"

Władysław Duczko "Moce wikingów. Światy i zaświaty wczesnośredniowiecznych Skandynawów"
Doskonale pamiętam początki moich północnych zainteresowań. W grę wchodziła nie tylko Finlandia, ale też Skandynawia. Z uwielbieniem czytałam artykuły i książki, a także oglądałam filmy - wszystko, co dotyczyło jakiegokolwiek aspektu życia na dalszej lub bliższej północy. W grę wchodziła również historia, a więc po części wikingowie. Później obrałam kurs typowo na Finlandię, więc wikingowie usunęli się w cień, ale nie na zawsze, jak się okazało. Ostatnio do tematyki powróciłam, głównie ze względów osobistych. 

Władysław Duczko to polski archeolog, który specjalizuje się we wczesnośredniowiecznej Skandynawii, Europie Wschodniej, Polsce oraz Bizancjum, a 35 lat swojej pracy naukowej spędził w Szwecji. Do wybranych zagadnień nie podchodzi czysto teoretycznie - stara się poczuć to, co ludzie w danych czasach czuli, chociażby poprzez wyrabianie biżuterii według starych technik. Czy historia od razu nie brzmi ciekawiej? 

Trudno nie zgodzić się z tym, że większość książek historycznych jest po prostu nudna. Neutralny ton wypowiedzi, rozbudowane zdania, fachowa terminologia, obszerne wtrącenia, długie opisy i niekończąca się liczna stron. To wszystko zabija nawet najciekawsze zagadnienia, a tekst wydaje się być napisany bez krzty pasji. Tutaj autor pozytywnie mnie zaskoczył - książka napisana jest naprawdę lekko, cały czas utrzymując zainteresowanie czytelnika.

Często jest tak, że kiedy pozycja jest już naprawdę świetnie napisana, mija się z prawdą historyczną. Tutaj także odnotowałam ogromny plus, który przeważył na mojej ocenie tejże pozycji. Autor bazuje na solidnej wiedzy historycznej, podając przykłady różnych wykopalisk. Kiedy burzy mity, podaje wyjaśnienia, a kiedy tworzy nowe teorie, posiłkuje się swoimi badaniami lub eksponatami muzealnymi z całego świata. Nie ma co prawda bibliografii, co dla mnie jest małą rysą na szkle, ale w samym tekście znajduje się sporo odwoływań do źródeł zewnętrznych.

Mało tego - książka prezentuje nam to, o czym pisze autor. Oprócz przejrzyście rozmieszczonego tekstu, ozdobnej czcionki przy tytułach rozdziałów, mocnym wydaniu w twardej oprawie, wnętrze prezentuje też ilustracje - plany wykopalisk, rzuty grobów, zdjęcia eksponatów, rysunki biżuterii. Dzięki temu łatwiej sobie wszystko wyobrazić i przenieść na wiedzę praktyczną.

Władysław Duczko zaimponował mi nie tylko ciekawym materiałem i naukowymi dowodami na śmiałe tezy, ale też swoją opinią. W przedmowie zwrócił uwagę, że do bycia wikingiem nie wystarczy przebranie się w stroje w ówczesnej epoki, zapuszczenie brody, odpowiednie uczesanie lub wymachiwanie bronią. Innymi słowy - wiking to nie postawny mężczyzna, który wrzuca swoje zdjęcie do sieci z hasztagiem #viking, żeby zbierać pod nim komentarze uwielbienia od płci pięknej. Bycie wikingiem oznacza wczucie się w sytuację ludzi epoki wikińskiej - a żeby to zrobić, trzeba najpierw posiąść odpowiednią wiedzę o tych czasach.

Ze swojej strony pozostaje mi tylko polecić "Moce wikingów". Jeśli to za mało, możecie uwierzyć w rekomendację młodego mężczyzny, który sporo już o tej tematyce wie, należy do rekonstrukcji historycznej i przytrafiła mu się praca na planie serialu "Wikingowie". Książkę dostał ode mnie w prezencie i również gorąco poleca. 

Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Data wydania: 30.11.2016
Liczba stron: 354
Przeczytane: 5.07.2018
Ocena: 9/10

7/06/2018

7/06/2018

Aleksandra Bogusławska "Odetchnij od miasta. 62 wyjątkowe domy gościnne w Polsce"

Aleksandra Bogusławska "Odetchnij od miasta. 62 wyjątkowe domy gościnne w Polsce"
Macie czasami tak bardzo dość wszystkiego, że nawet najcichszy i najdelikatniejszy bodziec wyprowadza Was ze względnej równowagi? Ja mam tak obecnie i marzę o tym, aby wyrwać się od wszystkiego oraz uciec gdzieś, gdzie nie ma tych hałaśliwych i męczących oczy rzeczy. Innymi słowy - daleko od ludzi. Jakie miejsce na ucieczkę wybrać, aby nie wylądować na zacofanej lub głośnej wsi oraz aby nasz wyjazd nie był karykaturalnym kabaretem?

Z pomocą przyszła Aleksandra Bogusławska z bloga Duże Podróże i jej książka "Odetchnij od miasta. 62 wyjątkowe domy gościnne w Polsce". Blogerka na co dzień mieszka w Edynburgu, a w swoim życiu odwiedziła już sporo miejsc. Tym razem postanowiła stworzyć listę domów w Polsce, które warto odwiedzić ze względu na możliwość odpoczynku na łonie natury, a przy tym oferują wysoki standard zakwaterowania. I nie, nie nijaki, wysoki standard hotelowy - Aleksandra wyszukała miejsca z duszą oraz historiami inspirujących ludzi.

Książka podzielona jest na pięć kategorii. Świetna kuchnia to kategoria miejsc z mocnym zapleczem kulinarnym – lokale produkty, najwyższej jakości składniki, niebanalne dania, autorskie przepisy i ludzie z kuchnią w sercu. Dla dzieciaków to zestawienie domów, które są otwarte na najmłodszych, zapewniając im możliwości poznania przyrody. Święty spokój prezentuje miejsca, do których można uciec od natłoku obowiązków i dać się pochłonąć zupełnemu resetowi. Inspiracja opisuje obiekty dla ludzi kreatywnych – mają one ciekawe programy warsztatów artystycznych, popularyzują kulturę lokalną lub są po prostu perfekcyjnie urządzone. Ostatnią kategorią jest wiejskie życie, czyli gospodarstwa, w których goście mogą zaznać prawdziwego życia na wsi.

Taki podział to świetne rozwiązanie – dzięki temu każdy może szybko i bez problemu znaleźć coś dla siebie. Niemniej, bardzo rozczarowała mnie kategoria z pokojami gościnnymi, w których panuje święty spokój. Opis tej kategorii wskazywał, że niektóre z wyróżnionych domów nie przyjmują dzieci. Większość z nich miała odwrotne oznaczenia – miejsca, w których dzieci są mile widziane. Innymi słowy, osoby, które chcą się naprawdę zresetować w ciszy, z dala od zgiełku dzieci, mają zadanie utrudnione, chociaż miejsca dla dzieci mają tutaj osobny rozdział. Niemniej, uda się coś znaleźć, choć zadanie jest odrobinę ułatwione.

Sporym plusem jest dla mnie zestawienie atrakcji, które warto zobaczyć w okolicy danego domu. Niestety, nie przy każdym miejscu sporządzono taką listę. A szkoda, bo to spory plus przy planowaniu wyjazdu do danej miejscowości. Miejsc jest sporo, bo ponad sześćdziesiąt, ale można było to rozwiązać inaczej – chociażby mapką na koniec książki, gdzie byłaby lista ciekawych miejsc do zobaczenia w okolicy, dzięki czemu widać byłoby wszystkie atrakcje, wspólne dla jednego miejsca, bez konieczności opisywania ich kilka razy.

Najbardziej niesamowitą rzeczą w zestawieniu pokoi gościnnych jest jego oprawa graficzna – zdjęcia najbardziej. To właśnie one powalają na kolana, a czytelnik od razu czuje miejsce z fotografii wszystkimi zmysłami. Szkoda tylko, że nie każde wnętrze zostało dobrze przedstawione przez zdjęcia, które w większości są bardziej artystyczne. Wystrój zawsze jednak można sprawdzić w Internecie – oby tylko nie był rozczarowujący.

Jeśli ktoś zastanawia się, czy tę książkę da się w ogóle czytać, już biegnę z wytłumaczeniem – da się. Mało tego, trzeba. To nie jest pozycja do przeglądania, ot taka książeczka z obrazkami. Owszem, jest ładna, ale zdjęcia to nie wszystko. Autorka świetnie opisała odwiedzane miejsca, a także poznała ich… No właśnie. Kogo? Twórców, mieszkańców, pomysłodawców, autorów, gospodarzy? Na pewno nie właścicieli – to słowo jest za małe, aby opisać ludzi, którzy wspomniane domy stworzyli. Ich historie są nie tylko inspirujące, ale przede wszystkim prawdziwe.


Książka "Odetchnij od miasta. 62 wyjątkowe domy gościnne w Polsce" to pozycja dla każdego, kto chce wyrwać się na weekend za miasto i odpocząć w dobrym stylu – niezależnie od tego, czy nastawia się na ciszę, wyjazd z dziećmi, doświadczenie wiejskiego życia, swojską kuchnię czy po prostu szuka inspiracji i ciekawych zajęć. 

Wydawnictwo: Buchmann
Data wydania: 20.06.2018
Liczba stron: 270
Przeczytane: 30.06.2018
Ocena: 7/10


7/01/2018

7/01/2018

Podsumowanie czerwca

Podsumowanie czerwca
Pamiętacie, jaka byłam zadowolona z majowego wyniku czytelniczego? Udało mi się sporo przeczytać, chociaż miałam dużo zajęć. Przewidywałam już wtedy, że w czerwcu tego wyniku nie uda mi się utrzymać... Niestety, miałam rację. Wszystko okazało się być do zrobienia na wczoraj, a całe planowanie nauki mogło pójść na spacer. Życie zrobiło swoje, wynikło sporo losowych sytuacji, co odbiło się na ilości czasu przeznaczonego na jakiekolwiek hobby. 

W czerwcu udało mi się w pełni przeczytać 2 książki i 1 czasopismo, co łącznie dało mi ponad 702 strony. Długo czytałam cudowną książkę o Turcji, co wynikało z braku czasu, bo kiedy już do niej zasiadłam, wszystko szło gładko i przyjemnie. "Merbaha" była po prostu niesamowicie plastyczna i wciągająca. W międzyczasie pojawił się najnowszy numer "Traveler", a miesiąc zakończyłam przewodnikiem po polskich domach gościnnych - "Odetchnij od miasta", który z jednej strony pozytywnie mnie zaskoczył, a z drugiej odrobinę rozczarował. 

Na blogu pojawiły się 2 posty - podsumowanie maja oraz kilka włoskich widokówek (tutaj), a także recenzja książki "Odpuść sobie i żyj" (tutaj). Jakimś cudem napisałam recenzję jednej z przeczytanych w maju pozycji, ale nie zdołałam jej nawet przeczytać i sprawdzić, nie mówiąc już o zdjęciach do wpisu. Za to w końcu usiadłam i zabrałam się za serial "Wikingowie", do czego ostatecznie motywuje mnie Michał. Filmów, jak się można spodziewać, w maju nie było w ogóle, jeśli nie liczyć krótkich pierwszych filmów w historii kina, które oglądaliśmy na przedostatnich zajęciach w tym roku akademickim. 

Tym razem powód mojej nieobecności był dość wyjątkowy. Nie, nie tylko egzaminy. W końcu pojechałam na konferencję naukową - dokładnie na Ogólnopolską Konferencję Psychologii Rozwojowej w Kamieniu Śląskim pod Opolem. Sprawa była tym bardziej wyjątkowa, że znalazłam się tam jako czynny uczestnik. Stres był, ale satysfakcja jeszcze większa. 

A Wam ile udało się przeczytać w czerwcu? Jesteście zadowoleni z wyniku oraz usatysfakcjonowani z jakości lektur? 



Copyright © Satukirja , Blogger