1/17/2018

1/17/2018

William Shakespeare "Tragedie i kroniki"

William Shakespeare "Tragedie i kroniki"
Połóż palec na ustach, a w zamian za to daj sobie otworzyć oczy. 

Nigdy nie mam żadnych postanowień noworocznych - ani zawodowych, ani prywatnych, ani książkowych. Niemniej, rok temu powiedziałam, że miło byłoby przeczytać książkę, która zalega mi na stosie i łypie na mnie ze zgorszeniem. Mowa o zbiorze tragedii i kronik Williama Shakespeare'a w przekładzie Stanisława Barańczaka. Brzmi jak literacka uczta, ale waga książki odrobinę mnie przerażała - specyfika dość poważna, a i 1500 stron swoje waży.

Święta prawda - Fortuna to dziwka. 

Zbiór rozpoczyna się od najsłynniejszej tragedii dramaturga, czyli "Romea i Julii". Zaraz za nią są inne, mniej lub bardziej znane tytuły: "Juliusz Cezar", "Hamlet", "Otello", Król Lear", "Makbet", "Tymon Ateńczyk" i "Koriolan". Wśród kronik znajdują się: "Henryk IV, część 1", "Henryk IV, część 2", "Henryk V" i "Król Ryszard III". 

Mężczyzna to jest księga, której treści
Pięknieją, kiedy je uścisk niewieści
Obejmie niczym dwie złote okładki. 

O samym tłumaczeniu powiedziano już chyba wszystko, a nazwisko Barańczaka mówi samo za siebie. Oczywiście, że jest rewelacyjne, lekkie, dosadne oraz idealnie oddające uczucia i emocje. Ze szkoły pamiętam inne przekłady niektórych tragedii, których tak przyjemnie się nie czytało. Teraz po prostu płynęłam i wiem, że to nie tylko zasługa dobrowolnego czytania czy większej dojrzałości, ale przede wszystkim wpływ tłumaczenia. 

Grajmy komedię: niechaj twarz fałszywa
Przed wzrokiem świata fałsz serca ukrywa. 

Zebranie tak wielu tytułów w jedną książkę zmusza do przeczytania nie tylko najbardziej znanych  i lubianych utworów, ale też tych, o których w zasadzie się nie mówi. W ten sposób poznałam "Tymona Ateńczyka", czyli moją szekspirowską perełkę. Pozycja jest nie tylko piękna ze względu na okładkę i ozdobne ilustracje, ale też praktyczna - w końcu nie trzeba szukać danych dramatów na półkach, tylko niemalże wszystko znajdujemy w jednej książce.

Każdy niewolnik ma we własnej dłoni
Dość mocy, aby niewolę przekreślić.

Dla mnie jedyną rysą jest połączenie tragedii i kronik, które tematycznie ze sobą nie współgrały. Wydanie ich osobno wydaje mi się rozsądniejszym posunięciem. W końcu nie wszystkim fanom tragedii Shakespeare'a przypadną do gustu jego kroniki i nie wszyscy poczują chęć zapoznania się z nimi. Specyfika i treść kronik wydaje mi się zbyt odebrana od tragedii, nawet jeśli te także dotyczą władców.

Hojna dłoń: dawniej panie naszych serc
Prosiło się o rękę; dzisiaj ręka
Sama rozdaje nam serdeczne dary. 

Pozycja jest warta przeczytania i posiadania na własnej półce. Jest to też coś, co świetnie sprawdzi się jako prezent - w moim przypadku była to nagroda za wyniki w nauce w liceum. Tymczasem ja już zaczynam polować na takie samo wydanie szekspirowskich komedii.

Nie dość, że cierpię bez ciebie, to jeszcze
Przez ciebie muszę cierpieć?

Przeczytane: 27.12.2017
Ocena: 8/10


1/02/2018

1/02/2018

Tarryn Fisher "Margo"

Tarryn Fisher "Margo"
Czasami, ratując kogoś innego, ratujesz też trochę samego siebie. Kochając kogoś innego i nie oczekując niczego w zamian, uczymy się kochać siebie. 

W Bone jest dom. W domu mieszka dziewczyna. W dziewczynie mieszka ciemność... Zaraz, moment. Dla mnie powinno być trochę inaczej. W Bone jest dom. W domu mieszka dziewczyna. W dziewczynie mieszka i Bone, i dom, a w międzyczasie pojawia się zamroczenie. Tak. Tak lepiej.

Arogancja tępi zmysły. 

Bone to specyficzne miasteczko, w którym wszyscy się znają, ale nikt z nikim się nie liczy. W tak ponurym miejscu dorasta Margo, mieszkająca ze swoją matką w pożeraczu - przerażającym domu, który wydaje się być żyjącą istotą. Dziewczyna dorasta w strachu, a strach zajada nie tylko słodkościami, ale też wspominaniami szczęśliwych chwil z matką. Teraz kobieta prostytuuje się i pała nienawiścią do córki, w ramach czego w ogóle z nią nie rozmawia - jedyną formą komunikacji są listy zakupów. Iskierka nadziei pojawia się, kiedy Margo poznaje niepełnosprawnego chłopaka o imieniu Judah. Iskierka pojawia się jednak w niewłaściwym momencie - w okolicy ginie znana Margo dziewczynka.

Jak wielkie musi być czyjeś człowieczeństwo, by przyćmiewało ten niezgrabny, skrzypiący wózek?

Nie lubię sięgać po modne książki, które widoczne są wszędzie, księgarnie wydają się wciskać je klientom, a na blogach z recenzjami wszyscy jedynym głosem zachwycają się nimi przed premierą (i dopiero po premierze można przeczytać szczere i mniej pochlebne opinie). Niemniej, po "Margo" sięgnąć chciałam z dwóch powodów. Pierwszym z nich była tematyka problemów rodzinnych, mówiąc dokładniej - prostytucja w rodzinie i psychiczna (nie tylko) przemoc wobec dziecka. Drugim powodem była rzekoma zawiła psychika głównej bohaterki. Jak coś takiego miało nie skusić przyszłego psychologa? Poczekałam, aż szum wokół książki przycichnie (chociaż wokół autorki - Tarryn Fisher, wciąż on trwa) i zamówiłam swój egzemplarz.

W życiu chodzi o to, by ludzie decydowali, kim chcą być. Jednak większość z nich wybiera bycie śmieciem. Nie ja. 

Sądzę, że wszystkie pozytywny książki wynikają z wyraźnych bohaterów, wykreowanych z niezwykłą dbałością o szczegóły. Wpadają w pamięć, wyróżniając się nie tylko między sobą, ale też na tyle postaci z innych książek. Tak dobra kreacja jest wynikiem dużej pomysłowości i wyobraźni, przekutej w świetny styl i warsztat pisarski. Właśnie te dwie rzeczy - bohaterowie i język - wpływają idealnie na odbiór lektury. To są fundamentalne warunki, aby móc zaakceptować książkę jako dobrą, a w tym wypadku oba są spełnione, dzięki czemu tytuł oraz fabuła zapadają w pamięć. Zaznaczę jednak, że nie znalazłam tutaj wspominanych przez wszystkich opisanych aspektów ludzkiej psychiki.

Ukryte rzeczy powinny pozostać ukryte. 

Problem pojawia się z pomysłem. Mam wrażenie, że otrzymałam kolejny raz produkt niezgodny z opisem, czyli książka trochę mija się z tym, co wydawca zamieścił na odwrocie okładki. Może nie mija, ale opisywane w tym miejscu rzeczy wcale nie składają się na wątek główny, a tematyka książki szybko odbiega od opisanych motywów. Rozumiem wydawcę, że powiedzenie wprost, o czym jest ta książka, zepsułoby czytelnikom całą zabawę i mam wrażenie, że problem ten wynika z zamysłu autorki. Tarryn Fisher  zdecydowanie przekombinowała. Gdyby trzymała się głównego i tak zawiłego wątku, zresztą świetnie poprowadzonego, książka byłaby o wiele lepsza - przede wszystkim, byłaby spójna i niczego by jej nie brakowało. Tematyka zabójstw po odłożeniu książki wydaje się być przesadą i elementem wprowadzonym na siłę. Po co? Po to, aby książka była poważniejsza? Główny wątek w zasadzie rozwiązuje się po większej części książki, a wprowadzone dodatkowe motywy, które od tego momentu stają się nowym głównym wątkiem, wydają się nie znajdować rozstrzygnięcia, co wpływa na satysfakcję z lektury i jej obiór przez czytelnika.

Żeby być naprawdę szczęśliwą, musisz tego chcieć. Choćby życie ci się skomplikowało, musisz zaakceptować to, co się stało, porzucić ideały i nakreślić nową mapę prowadzącą do szczęścia. 

Książka jest świetnie napisana i niezwykle wciągająca - ja przeczytałam ją w ciągu 24 godzin, nie mogąc się od niej oderwać. Niemniej, kiedy już odłożyłam ją na półkę, zastanawiałam się, o co w niej tak naprawdę chodzi. Jaki był finał? Nie mam pojęcia. Interpretacje są dowolne i własne wersje wydarzeń wydają się być wskazane, ale ciekawi mnie, jakie są realia świata przedstawionego "Margo".

Nie, marzenia nigdy nie są bez sensu. Marzenia to plany; dzięki nim twoje serce zaczyna bić, a kiedy zacznie, zaraz za nim podąża głowa. 

Dla mnie książka mogłaby się skończyć w połowie wraz z dołożonymi kilkoma zdaniami, które pojawiają się później, a dotyczą pierwszego wątku fabuły. Późniejsza kreacja bohaterki i jej działania wydają się być tematycznie zbyt oderwane, aby zamykać wszystko w jednej książce. Niemniej, prawie podczas całej lektury bawiłam się świetnie tak jak autorka bawi się emocjami czytelników.

Nie istnieje nic lepszego niż znalezienie drugiego człowieka, który walczy tak samo jak ty, kocha to samo co ty i rozumie cię tak doskonale, że to aż podniecające. 

Przeczytane: 30.11.2017
Ocena: 6/10

Copyright © Satukirja , Blogger