12/29/2017

12/29/2017

Katarzyna Majgier "Niedokończony eliksir nieśmiertelności"

Czasem ludzie biorą sobie psa, żeby wiernie im służył.
Czasem biorą kota, żeby wiernie służyć kotu.
Niektórzy ludzie bardzo przywiązują się do swoich kotów. Koty też. Też przywiązują się do samych siebie.

Po "Niedokończony eliksir nieśmiertelności" sięgnąłem z ciekawością i ogromną przyjemnością. Zazwyczaj nie czytam zbyt chętnie książek rodzimych autorów, ale tego tytułu nie mogło zabraknąć na mojej półce. Horror dla dzieci? Brzmi idealnie dla mnie. Tym bardziej, że wiele osób mówiło, że przypominam im jedną z bohaterek - Serafinę.

Jej świat był uporządkowany jak półka, na której wszystko, także każdy człowiek, ma swoje miejsce i nie wolno mu go zmieniać.

Książka miała być mądra, zabawna, klimatyczna i wciągająca - opowieść z przesłaniem, że z biegiem lat świat się wcale nie zmienia, a za to człowiek zawsze może zmienić swoje życie. Opis wskazywał na przeniesienie się w czasie o 200 lat wstecz. W takich okolicznościach czasowych czytelnik miał spotkać jeźdźca, który szukał schronienia w domu stojącym przy drodze za miastem i wyglądającym jak starszy pan w kapeluszu. Jednak jeźdźca tam żołnierze, ale zanim wyprowadzili tajemniczego gościa, wręczył on dziecku buteleczkę z magicznym eliksirem, który wymagał jeszcze dokończenia. Dziecko jednak wypiło zawartość flakonu i... znikło.

Zakochałem się i to mnie uratowało. Miłość czyni cuda. Naprawdę, nie tylko w poematach.

Dawno nie spotkałam się z książką, podczas lektury której zastanawiałabym się, do kogo w ogóle jest ona kierowana. Rwałam sobie włosy z głowy i zastanawiałam się, komu mogłabym ją przeczytać. Trzyletniemu dziecku? Nie. Sześcioletniemu? Nie. Dziesięcioletniemu? Też nie. A czy dorosły mógłby wynieść coś z tej książki? Na pewno bym mu jej nie poleciła, ale ślepemu człowiekowi (naprawdę beznadziejny przypadek) bym ją wcisnęła, choć kazała od razu nie przejmować się trzema sprawami - nieścisłościami, sprzecznościami i naiwnością.

Damą się jest lub nie, bez względu na to, co się robi.

Wspomniane kwestie można w zasadzie podpiąć pod jedno, czyli pod naiwność. To właśnie ona sprawia, że trudno mi dopasować książkę do odpowiedniej grupy wiekowej. Czytając tę pozycję, przed oczyma miałam znajome mi dzieci i żadnemu z nich nie przeczytałabym "Niedokończonego eliksiru nieśmiertelności". Trzyletnie dziecko jest zbyt mądre, aby dało się nabrać na dziecinne niedomówienia i sprzeczności (moja kuzynka z pewnością zadawałaby pytania ich dotyczące i stwierdziła, jak to dziecko, że książka jest "głupia"). Jednocześnie jest na tę książkę za małe - kilka fragmentów nie tylko stylem, ale także tematyką przekraczało możliwości takiego dziecka. Starsze, bardzo świadomie i dojrzale podeszłoby do tematów, rozumiejąc je już, jednak forma byłaby zdziecinniała. Trochę tak, jakby się chciało z małym dzieckiem porozmawiać o ważnych sprawach, ale tego zupełnie nie potrafiło.

Sztuka pomaga odkrywać piękno świata.

Mam wrażenie, że autorka sama nie wiedziała, do kogo kieruję tę książkę. Podobno kategoria wiekowa to od 6 do 10 lat, ale wydaje mi się, że dzieci w tym wieku są już za duże na tak sporą infantylność i brak logiki, co pojawia się dość często. Niedopasowanie stylu do grupy odbiorów rzuca się w oczy - czasami jest to do bólu dziecinne, czasami do bólu poważne. Uwielbiam, kiedy z dziećmi rozmawia się o "sprawach dla dorosłych", bo po prostu powinno się to robić, ale umiejętnie. Niektóre z opisanych kwestii nie powinny w ogóle być kierowane do dzieci, a dla dorosłych, bo to ich problem, a nie problem najmłodszych - na przykład to, jak przedmiotowo traktują swoje pociechy, nierzadko o nich zapominając. To ważny problem, ale trzeba naświetlać go rodzicom, a nie sądzę, aby rodzice czytający dzieciom mieli ten problem, skoro znaleźli czas na taką formę spędzania czasu.

Dbanie o siebie samego i tak pochłaniało mu cały czas. Bycie kotem jest naprawdę absorbujące.

Uważam, że książka to kolejny zmarnowany potencjał. Pomysł był ciekawy, a początek niezwykle intrygujący. Później jednak wszystko się posypało - trochę tak, jakby autorka chciała zamknąć pod tym tytułem wszelaką tematykę i wszelakie motywy, które nijak się miały do punktu wyjścia. Dla mnie zdecydowanie za dużo wszystkiego, aby książka miała swój klimat i nastrój. Bajkowość, a nawet baśniowość pojawiły się na początku i zgasły wraz z przewertowaniem kilku stron. Historia sama w sobie przestała mieć znaczenie, a wartością książki stały się uniwersalne prawdy i mądrości - wszystkie, jakie tylko dało się upchnąć, co ostatecznie pozbawiło je wartości.

Kiedyś bał się dzieci, bo wiedział, że niektóre z nich potrafią być okrutne.

Na pochwałę zasługuje wydanie, a okładka jest zaledwie jego przedsmakiem. Czasami na uwagę bardziej zasługiwały przepiękne ilustracje niż tekst. Nie wspomnę już nawet o tytułowym eliksirze, który pojawia się przy numeracji stron - raz jest on otwarty, a raz zamknięty. Lubię taką dbałość o szczegóły wydania.

Wszystko lubili robić szybko, bo wiedzieli, że czas to pieniądz. A pieniądz cenili najwyżej ze wszystkiego.

Książki, niestety, polecić nie mogę, bo nie wiem, komu miałabym ją zarekomendować. Po raz pierwszy mam dylemat, który tego dotyczy. Patrząc z perspektywy dziecka, jakim byłam - nawet siedmiolatce, która uwielbia tematykę grozy i horroru, ta książka wydawałaby się infantylna i przerysowana.

Ale z czasem każda legenda, każda opowieść albo zostanie zapomniana, albo poprzekręcana. 
Albo przestanie mieć znaczenie... 

Przeczytane: 29.07.2017
Ocena: 2/10


8 komentarzy:

  1. Szkoda, że książka okazała się słaba, bo pomysł na książkę rzeczywiście jest ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet bardzo, dlatego jestem wkurzona. Gdyby pomysł sam w sobie był już kiepski, to nie nastawiałabym się tak pozytywnie na lekturę.

      Usuń
  2. Nie interesują mnie takie książki. Jakoś nie lubię tego typu klimatów, a z tego co widzę chyba nie warto czytać.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki dla dzieci są zazwyczaj ciekawe - zazwyczaj.

      Usuń
  3. Nie polecasz? A szkoda, bo okładka taka piękna i już sadziłam, że sobie wezmę poczytam, a tu takie coś :( No trudno :( Dziękuję za ostrzeżenie!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    Z serii: Wszystkim się podoba, tylko nie mi!
    http://wyrwane-z-wyobrazni.blogspot.com/2018/01/strzez-sie-mazonka-recenzja-1-jak-cie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jest piękna, a wydanie jeszcze piękniejsze. Ilustracje zachwycają. No ale... ;)

      Usuń

Copyright © Satukirja , Blogger